Rozmowa z liderem grupy Piano Magic

Marcin Babko: Niemal na każdej płycie towarzyszą Ci inni muzycy. Czy Piano Magic to Twój projekt czy prawdziwy zespół?

Glen Johnson: To zespół. I to już od kilku lat, od kiedy tworzy go tych samych pięć osób. Na początku faktycznie do Piano Magic przychodziło dużo różnych ludzi. Grali coś, śpiewali i odchodzili. To gwarantowało różnorodność, coś się działo. Teraz w piątkę staramy się być bardziej minimalistyczni. Chemia pomiędzy nami jest bardzo dobra.

Zagracie w Polsce po raz pierwszy. Czego możemy oczekiwać?


- Nasze starsze płyty są dość łagodne i ciche. Ludzie spodziewają się tego samego po koncertach. Ale my nie będziemy łagodni. Będzie dynamicznie, romantycznie i hałaśliwe. Ale nie cicho. Tym bardziej, że nasz nowy album jest bardzo żywy i dynamiczny.

Produkował go Guy Fixen z kultowej grupy Laika...

- Bardzo lubimy Laikę i inne zespoły, z którymi pracował Guy, jak Moonshake czy The Breeders. Każdy z nich miał świetne i indywidualne brzmienie. Nasze brzmienie też jest oryginalne. Lubimy innowacje, jak wpuszczane gdzieniegdzie nie wiadomo skąd pochodzące hałasy. Guy pomógł nam w osiągnięciu tego, co chcieliśmy. Naszemu zespołowi nigdy nie chodziło o pieniądze czy sławę. Tworzymy dla siebie - nawet jeśli na koncercie miałoby być tylko nas pięciu, i tak będziemy grać.

O Waszej muzyce ludzie mówią, że jest nie tylko cicha, ale też smutna...

- Trudno mi pisać piosenki, gdy jestem szczęśliwy. Ale nikt z nas nie jest melancholijny i zdołowany na co dzień. Jesteśmy jak inni. Oczywiście możesz pisać piosenki, gdy jesteś szczęśliwy, ale według mnie nie będą to bardzo dobre piosenki. To tak, jak z pamiętnikiem - piszesz go tylko, gdy jesteś smutny. Nie piszesz, gdy jesteś szczęśliwy, bo jesteś wtedy zbyt zajęty byciem szczęśliwym. Jeśli spojrzysz na swój pamiętnik z czasów, gdy miałeś 15 lat, to pomyślisz, że miałeś wtedy strasznego doła. Ale to niekoniecznie prawda. Po prostu akurat w takich chwilach miałeś czas na pisanie. Ja instynktownie piszę o rzeczach z "ciemnej strony"- tak odganiam złe demony.

Waszą muzykę nazwano "ghost rock" - podoba Ci się to określenie?


- Tak. Ludzie czasem mówią: gracie post-rock albo indie-rock, ale to do nas nie trafia. My nie jesteśmy jak inne grupy. „Ghost rock” to etykieta tylko dla naszego zespołu. Nie ma innego, o którym by tak mówiono. Tworzymy własną scenę i jesteśmy jej jedynym reprezentantem (śmiech).

powrót